Od około roku w naszym domu trwają prace remontowo-upiększające. Długo, prawda? Niestety, wlecze się to strasznie, bo z jednej strony ograniczają nas finanse, a z drugiej permanentny brak czasu. Ale żeby nie trwać w ciągłym poczuciu niespełnienia, niedokończenia, a czasami ogólnego marasu, który bywa, że mnie przerasta, staram się szukać pozytywnych stron tego wleczącego się za nami bałaganu... :) I tak sobie tłumaczę i mężowi, że szukam inspiracji, próbując wymyślać jakieś nowe rozwiązania, które zostaną z nami na długo, a nie jak do tej pory, będą tymczasowym prowizorycznym rozwiązaniem, zastąpionym w przyszłości czymś lepszym...
A problemem u nas jest brak przedpokoju!
Mieszamy w prawie 100-letniej kamienicy, która była kiedyś domem dla jednej rodziny i ich służby. Z czasem mieszkania zostały rozdzielone i sprzedane. Obecnie w kamienicy mieszkamy my oraz trzy inne rodziny. Kamienica wygląda jak Mały Belweder, przynajmniej tak mówią, ale trudno mi się z tym nie zgodzić :)
Nasze wejście jest chyba najładniejsze :) tzn. znajduje się pod czterem okazałymi kolumnami, wzniesionymi na trzystopniowym podwyższeniu, który zwiem ganeczkiem :)
I z tego ganeczku wchodzi się od razu do domu, a konkretnie do holu. Czyli jak wspomniałam, nie ma przedpokoju, jest od razu pokój.
Ma to swoje dobre strony, ale jednak w tak starej kamienicy, ogrzewanej gazem, gdzie wysokość od podłogi do sufitu waha się w granicach 3,40-3,70m., każde otwarcie drzwi, zwłaszcza zimą powoduje uciekanie ciepła, które jest na wagę złota! Ponadto, drzwi muszą być przeszklone, bo oprócz dwóch, raczej niewielkich jak na to pomieszczenie okien, dostępność światła dziennego też jest bardzo ważna!
I tak próbowałam już zasłon, zasłonek i na dłuższą metę nie jest to to, o co mi chodzi. Owszem, wizualnie jest ładnie, ale po zapaleniu światła, widać nas z ulicy jak na dłoni, co mi przeszkadza...
Kupiliśmy też parawan, który zasłania co chcemy schować, ale też przysłania widok samego holu, gdyż jest za wysoki! Przy samych drzwiach też stać nie może, bo mamy psa, który często biega do drzwi, no i małe dziecię, które nie zawsze trzyma rączki przy sobie :) Siłą rzeczy parawan pod samymi drzwiami długo by jednak nie przetrwał...
A mianowicie, napisała ona post o tym jak w szafie schowała pralkę :)
Zainspirowały mnie drzwi jej szafy, które przypominają mi okiennice i wpadłam na to, by coś podobnego zainstalować w wejściu, od wewnątrz.
Za pomocą zawiasów, przymocować te drzwiczki do wnęki, w której mamy drzwi wejściowe.
Ale na tym nie koniec...
Te drzwiczki muszą być zrobione w taki sposób, by jedno skrzydło było za pomocą zawiasów 'złamane' po środku, jak parawan :) Tak by mogły się składać, a dopiero potem otwierać jak drzwi, tyle, że do wewnątrz mieszkania :) Dzięki temu złożeniu nie będą po otwarciu za daleko wystawać, przeszkadzać i zawadzać, bo pozostaną we wnęce :)
Mam nadzieję, że zrozumiecie o co mi chodzi??? :)
Na drzwiach, oczywiście, zawisną na zazdroskach firanki, a gdy się ściemni zamkniemy 'okiennice' :) Nikt nas podglądać nie będzie, a hol zyska na swojej wielkości, gdyż zrezygnujemy z parawanu, który i tak przysłania jego część.
A żebyście mogli sobie to troszkę lepiej wyobrazić, pokażę zdjęcia mojego holu :)
Tylko proszę o wyrozumiałość, bo zdjęcia zostały zrobione prawie rok temu, w czasie gdy robiliśmy kominek, dokładnie kozę. Panował tam wtedy jeden wielki bałagan...
... jedna strona holu
... a tu patrząc na wprost od kominka.
Przy okazji z dziecięciem i psiakiem w roli głównej :)
Poniżej jest już posprzątane :) tylko kapa nie pasuje, ale wtedy chwyciłam w ręce cokolwiek! Bo wiadomo, 1,5 roczne dziecię i pies...
Bardzo jestem ciekawa Waszego zdania na temat tych 'okiennic' :)
Mnie się pomysł podoba, mężowi również, i nie musiałam go przekonywać! Po prostu mu powiedziałam i pokazałam zdjęcia tych drzwiczek. Powiedział, że to może się udać, a co najważniejsze, powinno spełniać swoją rolę, również dekoracyjną ;) Oboje mamy nadzieję, że to w końcu będzie TO! :)
No i śniegiem u nas sypnęło... Na szczęście nie tak całkowicie i drastycznie! Tak na zmianę, raz sypie, raz wychodzi słońce i wszystko topi. Nie chcę jeszcze śniegu, za wcześnie na to! A poza tym 30.10. znów idziemy na wesele! Na szczęście ostatnie w tym roku :)
Dziś się rozpisałam, przepraszam.
Tym co doszli do końca gratuluję wytrwałości! Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na amen?! :)
Pozdrawiam wszystkich cieplutko i mocno ściskam! :)
______________________________